Naszym celem był godzinny spacer w dość szybkim tempie, podczas którego przemieszczaliśmy się najbardziej uczęszczanymi przez mieszkańców miasta ulicami. W czasie tej kilkukilometrowej przechadzki zaczepiałyśmy napotkanych wolontariuszy. Każdej grupie wrzuciłyśmy do kolorowej puszki przygotowane drobniaki i obkleiłyśmy się otrzymanymi serduszkami.
Na samej "wrzutce" i naklejkach się nie skończyło, bo nie przepuściłyśmy żadnej grupy bez wspólnego zdjęcia... no dobra - bez zdjęcia z kluską.
Ogromne wrażenie wywarło na mnie podejście młodych osób. Udowodnili oni, że aparat nie jest taki straszny (jak mogłoby się wydawać). Z chęcią stanęli do zdjęcia i nie przeszkadzał im nawet moment, w którym ten mały kluskowaty potworek ciągnął. No ale czego się spodziewać, młoda chciała szukać kolejnej ekipy. W końcu naszym planem było pozostawienie drobnych w puszce każdego zespołu, na który trafimy.
Swoją drogą podziwiam wszystkie młode osoby, które wychodzą z inicjatywą niesienia pomocy potrzebującym. W końcu niedziela jest dla nich wolna i równie dobrze mogliby spędzić ją w domu - z rodziną, albo przed ekranem telewizora - oglądając film.
Mimo to oni wszyscy mobilizują się i od samego rana charytatywnie przemierzają ulice miast i wiosek, aby zgromadzić jak największą ilość pieniędzy, które przekazane zostaną na zakup sprzętu specjalistycznego (w tym roku za hasło 26. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy obrano: "dla wyrównania szans w leczeniu noworodków").
Muszę też zwrócić uwagę na to, że mamy połowę stycznia i mimo braku śniegu jest mróz. Dlatego też podziwiam ich wszystkich, że mimo niskiej temperatury chodzą tak kilka godzin, bez poddawania się. Dodam, że razem z Goyą po tym (godzinnym) spacerze wracałyśmy zmarznięte. Mi od zimna drętwiały ręce, z kolei Goya miała sopelki na swojej koziej brodzie. Mimo wszystko udało nam się osiągnąć zamierzony cel i tym samym spełniłyśmy nasze kolejne marzenie, a raczej wyzwanie (może nawet postanowienie) w tym roku.
Podsumowując: Na spacer wyruszyłyśmy o godzinie 09:34 rano. Trwał on dokładnie jedną godzinę i kilkadziesiąt sekund. Przez ten czas przeszliśmy 5,77 kilometrów. Spotkaliśmy 8 grup wolontariuszy spacerujących z puszkami, łącznie witając się z 24 młodymi wolontariuszami tegorocznego Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. A przecież to tylko część wszystkich młodych osób, które w ten dzień dają z siebie wszystko...
Czemu ten spacer jest dla nas taki ważny?
Sama byłam wieloletnim wolontariuszem WOŚP. Uważam, że ta akcja jest godna podziwu.
Wiele osób wylewa swój jad na głównego organizatora i naprawdę nic mi do tego - w końcu każdy ma prawo mieć swoje własne zdanie.
Aczkolwiek uważam, że gdyby fundacja nigdy nie powstała to szpitale nie dysponowałyby tak specjalistycznym i nowym sprzętem, jaki otrzymują dzięki zgromadzonej kwocie i możliwości zakupu (tak naprawdę) drogiego sprzętu.
A jak Wy wspieracie Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy? Wrzucacie drobne do puszek, licytujecie psie akcesoria, dajecie pokazy posłuszeństwa, a może macie odmienne zdanie na temat tej akcji? Pochwalcie się w komentarzu...
Świetny pomysł! obawiam się, że z Emetem już nie tak chętnie by pozowali...:D
OdpowiedzUsuńOj, racja... ale przecież Emet jest takim grzecznym cielaczkiem. Rozmiar się nie liczy, wnętrze już tak <3
UsuńJak super, że zaangażowałaś się w taką akcje! W tym roku jakoś mi uleciało, ale w przyszłym roku chciałabym zostać wolontariuszem na WOŚP i zabrać ze sobą Rocky'ego, kto wie, zobaczymy co z tego wyjdzie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
Z życia owczarka
https://z-zycia-owczarka.blogspot.com/
Tak więc powodzenia w następnym (2019) roku, niech plany się spełnią - razem z Rockym pobijajcie rekordy :D
UsuńFantastyczny pomysł! :) U nas niestety pogoda tak bardzo nie dopisywała, że odpuściliśmy wychodzenie z domu i dołożyliśmy się robiąc przelewy :)
OdpowiedzUsuńAj tam, nie liczy się jak, ważne, że się pomogło :)
Usuń