Reaktywacja!

02 września 2018

Byliśmy szczęśliwi, albo tak szczęśliwi, jak tylko mogła być rodzina z naszym życiowym bagażem, i nie pragnęliśmy więcej, niż było nam dane. W tym sensie byliśmy wybrańcami losu. Bo jeśli ktoś nie ma pojęcia, co jest możliwe w życiu, nie łaknie tego ani za tym nie tęskni.
~James Frey
Nie pamiętam, kiedy naskrobałam tutaj coś wartościowego - wbrew pozorom, czuję się z tym bardzo źle. Zniknęłam. Zaniedbałam bloga, zaniedbałam psi światek, zaniedbałam swoją motywację. I... naprawdę jest mi z tym fatalnie.

Kilkakrotnie starałam się coś napisać, ale zwykle brakowało mi słów. Tak dawno nic tutaj nie publikowałam, że sklejenie ze sobą kilku wyrazów tworzących spójne zdanie stało się dla mnie niebywale trudnym wyzwaniem. Wielu z Was pewnie pomyślało, że zniknęliśmy na dobre, a nasza strona pozostała dla wspomnień. Ale chodziło tutaj o coś całkiem innego - o moją wewnętrzną walkę z motywacją i strachem.
W momencie kiedy przestałam tutaj pisać, a czas trwania tego uwarunkowania stale się wydłużał, narastała we mnie obawa, że to, co od lat tworzyłam, nie będzie już tak dobre, jak kiedyś. W mojej głowie pojawiały się negatywne myśli i pewien lęk. To dlatego, że publikacje, jakie tu zamieszczam nie są tylko i wyłącznie treściami dla mnie, ale i dla Was.
Przez ostatnich kilka miesięcy wiele się zmieniło. Są zmiany dobre i takie, które do tej pory wywołują u mnie falę łez. 
Strasznie mnie wkurza, kiedy wszyscy mówią, że czas leczy rany, a jednocześnie powtarzają, że im dłużej kogoś nie ma, tym bardziej się za tym kimś tęskni. ~ Cecelia Ahern
W moim życiu kogoś zabrakło. Jakiś czas temu, tęczowy most przeskoczyła Sasha. Moja pierwsza suczka, którą miałam okazję wychowywać, uczyć. Z którą spędziłam wiele wesołych i smutnych chwil. I w końcu, dzięki której postanowiłam prowadzić bloga...
Sasha walczyła z nowotworem. Niestety nie można było go usunąć. Mimo wszystko uważam, że przetrwała wiele. Dała z siebie wszystko, a nawet więcej. Była silniejsza od wszystkich, a już na pewno ode mnie.
W pewnym momencie jej stan bardzo się pogorszył. Suka miała trudności z poruszaniem się i normalnym funkcjonowaniem. Weterynarz podjął decyzję o eutanazji. Jedyne czego żałuję, to tego, że nie było mi dane się z nią pożegnać, a o jej stracie dowiedziałam się kilka dni po fakcie. Aczkolwiek chcę i będę pamiętać ją szczęśliwą, radosną i taką... merdającą ogonem.

Ale utrata najlepszego przyjaciela nie jest jedynym powodem zaniedbania bloga. Owszem, przez długi czas nie potrafiłam pogodzić się z tą sytuacją. Starałam się kamuflować myśli innymi sprawami i jakoś to przetrwać. Wtedy pochłonął mnie wir pracy. Pracy "w pracy i po pracy". Mogę śmiało stwierdzić, że jestem pracoholikiem, bo 8 godzin to moje minimum. Zdałam sobie sprawę, że więcej czasu przebywam w pracy, niż w domu, a moje mieszkanie od dłuższego czasu służy mi za hotel (zwykle tylko w nim nocuję).
Był też okres, kiedy postanowiłam zrobić prawo jazdy. Co prawda, zajęło mi to niecałe dwa miesiące, ale udało się. Teraz mogę zdobywać nieznane mi horyzonty, razem z Goyą. Musimy tylko przyzwyczaić ją do jazdy samochodem, co jest niebywale trudnym osiągnięciem, ponieważ kluska miota się w aucie niczym mały szatan z ADHD. Chyba ją to za bardzo ekscytuje, a ja nie mam dość dobrego sposobu na wyeliminowanie tego zachowania. Niestety, mój bagażnik nie jest tak pojemny, by pomieścić kennel, co utrudnia całą tą sytuację. Mimo wszystko nie poddajemy się. Wierzę, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym Goya spokojnie przejedzie ze mną trasę, by później oddać się chwili przyjemności podczas wspólnego spaceru, o zachodzie słońca. Tęsknię za tym.

A potem sam się znajdzie powód, 
By zwątpić, czy to się opłaca, 
Znajdziemy powód, by odchodzić. 
I sto powodów, żeby wracać. 
  ~ Artur Andrus

Tęsknię za dawnym życiem. Za wyjazdami i długimi spacerami z psem. Za publikowaniem tu fajnych postów, Waszymi motywującymi i konstruktywnymi komentarzami i oczywiście za wydawaniem oszczędności na psie akcesoria... bo nikt tak nie motywuje do kupienia psiej piłki, jak Wy, jak cały psi światek, który wspólnie budujemy.
Myślę, że teraz, kiedy już odważyłam się coś napisać i opublikować notkę po tak długim czasie mojej bierności, wszystko nabierze rozpędu. Wrócę do blogowania i czytania Waszych postów (zdecydowanie powinnam uzupełnić listę czytelniczą, bo wiele czytanych przeze mnie blogów przestało istnieć, zakończyło swoją historię). Ale to wszystko da się zrobić, bo nic nie jest niemożliwe, jeśli tylko bardzo się czegoś chce. Chęci i wola walki to pierwszy krok do przyszłości, w której wspominać będziemy teraźniejszość...

1 komentarz: