W poszukiwaniu wolontariuszy - WOŚP 2019

13 stycznia 2019

W tym roku, po raz kolejny, postawiłyśmy sobie za wyzwanie wyniuchanie jak największej liczby WOŚP'owych wolontariuszy na terenie naszego miasta. Pogoda nie dopisała, deszcz i wiatr dały nam w kość, ale mimo to nie poddałyśmy się.

W tym roku nie było lekko. Spacer pod wiatr, deszcz padający w oczy, zamoknięty aparat i strajkująca kluska - tak mogę opisać przedpołudniowy niedzielny spacer. Pierwszy raz, w całej historii wspólnych przechadzek, mój pies siadał na chodniku i nie chciał iść dalej. Nie wiem co było przyczyną takiego zachowania, ale przypuszczam, że paskudne warunki pogodowe. Szczerze mówiąc, zazdroszczę wszystkim, u których jest śnieg, bo chodzenie w deszczu i wietrze nie jest najprzyjemniejszą rzeczą naszego dnia.Tym samym podziwiam również wszystkich wolontariuszy biorących udział w tegorocznym Finale WOŚP, bo oni musieli spędzić na dworze o wiele więcej czasu niż my.
Tegoroczne hasło głosi, że "pomaganie jest dziecinnie proste", a więc "bez focha" wystartowałyśmy na ulicy Koszalińskiej, idąc tak Jedności Narodowej, przez Plac Wyszyńskiego, ulicę Marii Curie-Skłodowskiej, 1 Pułku Ułanów, Stefanii Sempołowskiej i wracając ulicami: Kosynierów, Armii Krajowej, Mickiewicza, Powstańców Warszawskich, Kopernika, J. Narodowej oraz Koszalińską.
Pierwszą, pięcioosobową, grupę spotkałyśmy już po 10 minutach naszej wędrówki, na ulicy Pocztowej (tuż przy J. Narodowej). Wrzuciłam drobne do kolorowej puszki, przykleiłam WOŚP'owe serducho na kluskową smycz i cyknęłam pierwszą wyzwaniową fotkę.
W tym roku strajków antyzdjęciowych nie było. Tak naprawdę, wszyscy spotkani wolontariusze byli pozytywnie zaskoczeni i chętnie stawali do wspólnego zdjęcia z Goyą. Super! Jak widać, pozytywna energia w młodym pokoleniu aż się przelewa, oby tak dalej!
Kolejnych wolontariuszy z puszkami spotkałyśmy w centrum, czyli w okolicach Placu Wyszyńskiego, a następnych tuż przy Urzędzie Miejskim, czyli na trasie wiodącej do serca sławieńskiego 27. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, zorganizowanego w sali widowiskowo-sportowej przy Szkole Podstawowej nr 3.
W czasie naszej wędrówki przez 1 godzinę i 14 minut, razem z Goyą, przeszłyśmy łącznie 5.84 km. Przez ten czas spotkałyśmy 7 grup wolontariuszy biorących udział w 27. Finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, witając się z 22 młodymi osobami działającymi w wielkiej sprawie i bez focha. Tym samym zapracowałyśmy sobie na 7 wspaniałych, czerwonych serduszek, które zostały przyklejone na kluskową smycz i pozostaną na niej przez długi czas. 
W tym miejscu chciałabym podziękować wszystkim wolontariuszom, których spotkałyśmy i wszystkim, którzy działają na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, bo jak widać - pomaganie jest dziecinnie proste, a budowanie międzyludzkiego dobra wymaga sporo zaangażowania i motywacji.
My wróciłyśmy do domu pełne satysfakcji. Ja - z niesienia pomocy innym (dobro zawsze wraca), a Goya z długiego spaceru i przytulasów, jakie otrzymała od młodzieży.

PS. Nie każdy zgadza się z działaniami Jurka Owsiaka. I każdy może mieć swoje zdanie na ten temat, ale ja popieram jego pomoc - choćby dlatego, że minimum 3 razy w tygodniu widzę, jak wiele serduszek znajduje się na szpitalnym sprzęcie... szczególnie na oddziałach noworodkowych. Pomagajcie, bo warto, a karma zawsze wraca. Łapka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz