Popularność to nie wszystko

30 czerwca 2017

Kiedy w roku 2012 dowiedziałam się, że mogę posiadać psa, ponieważ wtedy o tym fakcie decydowała moja mama, zaczęłam zagłębiać się w psi świat. Już od dziecka fascynowały mnie te zwierzęta, ich życie, to jak funkcjonują w stadzie. Czytałam książki dotyczące budowy ich ciała, opisujące poszczególne rasy, czy na temat posłuszeństwa (które to przedstawiały głównie pracę psów policyjnych).
Ale dopiero, kiedy odkryłam istnienie sportów polegających na współpracy człowieka z psem, byłam jednocześnie zszokowana i nakręcona na taki styl życia. Wcześniej wiedziałam o psach pracujących w policji i... to tyle. Obce były mi słowa dogfrisbee, agility, obedience, bikejoring czy dogtrekking. W zasadzie – wtedy nie wiedziałam o istnieniu takich słów, a już w ogóle – sportów. Przecież... jakie sporty? Ludzie grają w drużynach zespołowych z innymi ludźmi (siatkówka, koszykówka, piłka nożna), ale żeby robić coś z psem? Wtedy myślałam, że takie teamy są możliwe tylko w służbach mundurowych (psy tropiące, ratujące).

5 lat temu
Jednak kiedy zaczęłam przeszukiwać internet w poszukiwaniu podstaw, o tym jak pracować z psem, jak go wychowywać, czym karmić – wtedy zaczęłam trafiać na psie blogi, które w roku 2012 dopiero wchodziły w sferę popularności. Wtedy takie "pamiętniki" prowadziły zazwyczaj: osoby, które zajmowały się hodowlą, koneserzy rasy, czy właśnie – sportowcy, o których w tamtych czasach dopiero się dowiadywałam. Pierwsze z blogów na jakie trafiłam to Za szarym kamieniem oraz blog Estery, który jeszcze wtedy był poświęcony tylko Lunie, a z czasem do tego wspaniałego teamu dołączył Kendo.
Na jamniczym blogu poznałam agility, zaś u Luny – frisbee. Możecie sobie wyobrażać jak wielkie było moje zafascynowanie i myśl przewodnia: ,,to z psem można robić takie rzeczy?! Ale jak?".
Wtedy zaczęłam szukać kolejnych blogów, forów, czytać o sportach i sztuczkach, jakie można przerobić z psem. O życiu szczenięcym, o problemach behawioralnych i seminariach (które swoją drogą też były dla mnie ogromnym WOOW, bo słowo ,,seminarium" kojarzyło mi się wtedy jedynie z czymś świętym, kościelnym).
Więcej blogów i ich modernizacje
Z czasem zaczęłam zauważać, w jak szybkim tempie wirtualne życie psiarzy, w postaci prowadzonych blogów się rozrasta. Zaczęły powstawać nowe blogi. Niektórzy zmieniali stare strony na nowe, zaczęły się również modernizacje wyglądów. W pewnym momencie wydało mi się, że ten wirtualny światek, a w zasadzie ludzie, którzy go budują wpadli w jakąś, stale nakręcającą się rywalizację dotyczącą idealnych wyglądów blogów. Jedni czerpali inspiracje swoich layoutów, od innych, zaś drudzy ścigali się między sobą, próbując stworzyć coś jeszcze lepszego, można powiedzieć nowocześniejszego. Cała ta machina się nakręcała i dalej nakręca. Blogerzy zaczęli myśleć o tym, że najważniejsza jest prezentacja wizualna, a nie tekst, który przelewają ze swoich myśli, do wirtualnych pamiętników. Ale tak działa rynek, tak działa nasz umysł – wszyscy wiecznie chcą ze sobą rywalizować. Tylko czasem ta rywalizacja skręca w tą złą drogę, zamiast kłaść nacisk na coś ważnego, w tym przypadku styl pisania.

Ideał czy popularność?
Zauważyłam też, że ludzie zaczęli szukać psów idealnych. Nie tylko ze względu na ich chęć do pracy, budowę ciała, charakter, czy szybkość nauki... Czasem powodem wyboru przyszłego przyjaciela stał się jego wygląd czy popularność danej rasy. Przykładem może być Border Collie, jak i Yorkshire Terrier - rasa, która jest jedną z najchętniej kupowanych i adoptowanych, bo te pieski są po prostu małe. Często słyszę, że taki pies został wybrany, bo można mu założyć ubranko, uczesać kitkę i nosić go w torebce (bo się w niej mieści), ale przede wszystkim dlatego, że są delikatne jak....dziecko!
I szczerze mówiąc, kiedy słyszę, że moja rozmowa z daną osobą zmierza w stronę traktowania psów jak zabawki, lalki, czy dzieci, to po prostu za nią dziękuję i odchodzę. Uważam, że traktowanie psa w taki sposób jest nieetyczne i powinno być niedopuszczalne. Nie ważne, czy jest on mały, czy duży – pies to pies, on ma własne potrzeby i kryteria.
Żaden się nie różni
Zwróćmy uwagę na to, iż każdy szczeniak jest delikatny. Nie tylko ten, zaliczany do mniejszych ras. I nie ze względu na wielkość, lecz na to, że w okresie szczenięcym ten piesek rośnie, rozwija się, zmienia się jego budowa. Tutaj nie istotna jest rasa, tu rolę odgrywa psie dziecię, na które trzeba uważać bez względu na to, czy ma 10 cm w kłębie czy 30 cm. Takie maleństwo nie powinno skakać z wysokich łóżek, czy schodów, ale nie dlatego, że jest psem małej rasy (powtarzam się, ale właściciele mniejszych ras często nadużywają ich wielkości), ale dlatego, że może to zaszkodzić jego łapom, a dokładniej stawom.
Jestem świadoma, że sama popełniłam wiele błędów w wychowaniu Goyi, ale była ona w zasadzie pierwszym szczenięciem w moim domu, pierwszym papisiem, którego wychowywałam. Aczkolwiek człowiek uczy się na tych błędach, dlatego teraz wiem na co zwracać uwagę kiedy w moim domu zawita kolejny szczeniaczek (co być może w niedalekiej przyszłości okaże się realne).
Po kolei
Wracając do tematu przewodniego.... 
Wkraczając w granice wirtualnych blogów (2012r.), dopiero dowiadywałam się o psich sportach, renomowanych hodowlach, o osobach, które stają na podium ze swoimi pupilami.
Następnie, 2-3 lata później, w roku 2014/2015 zakręciła mną część psiej szafy, czyli zostałam zarażona wirusem, który nazywa się obsesyjnym gromadzeniem psich akcesoriów. Wtedy zaczęłam kupować obroże i smycze typu hand-made, popularne zabawki i akcesoria pielęgnacyjne. Co prawda, ograniczałam się jeśli chodzi o przeznaczone na to fundusze (bo inaczej byłabym bankrutem i dłużnikiem wielu członków mojej rodziny), ale co jakiś czas uzupełniałam nasze zapasy i powiększałam nasz asortyment o nowe akcesoria.
W roku 2016, czyli niedawno, bo tylko rok temu, miałam taki okres, w którym moje marzenia o seminariach, o wystartowaniu w zawodach uważałam za realne. Podwinęłam rękawy i nakręcając przy tym kluskę starałam się dążyć do wyznaczonych celów. Często się słyszy, że marzenia są po to, aby je spełniać. Dążyłam do tego.
W bieżącym roku (2017) podjęłam pracę, która zajmuje mi większość dni. Moje aktywności z Goyą się ograniczyły. Nasze treningi nie są już tak częste (ale są!), na spacerach nie biję rekordów z Endomondo przechodząc 10 i więcej kilometrów, a jedynie oddaję się całą sobą każdej, nawet krótkiej przechadzce po okolicznych polach. Zaczęłam więcej czasu spędzać z Goyą, ale w inny sposób. To nie są 4 spacery dziennie, 20 min zabawy i 20 min treningu w ciągu dnia. Aktualnie jest to spacer (krótszy, bądź dłuższy), 10 min zabawy, 5 min treningu i lenistwo. Wspólne leniuchowanie na łóżku, podłodze, czy dywanie. Wspólne siedzenie na krześle, czy ławce. Wspólne leżenie na trawie.
Przez ten okres, kiedy nasza aktywność spadła, nasza więź o dziwo się nie zerwała. Co więcej, stała się silniejsza. Nawet chcąc Wam to wyjaśnić – nie umiem tego zrobić. Tego po prostu nie da się opisać słowami.
Czas nie zna granic
Może w przyszłości przyjdzie czas na seminaria, zawody i sukcesy, może będą podia i medale... ale z innym psem. Z Goyą chcę cieszyć się chwilą, bo ostatnie chwile pokazały mi, że czasem nic nie robienie, a dokładnie po prostu bycie obok jest czymś większym, niż kontakt wzrokowy podczas Zetki. Są wakacje, więc polecam odpocząć od wszystkiego i cieszyć się obecnością swojego psa, który po prostu jest – nie dla sportu, wygranych, czy przysłowiowej torebki... ale dla Ciebie, bo jesteście dla SIEBIE :)  

7 komentarzy:

  1. Yorki popularne już nie są. Fakt, sporo osób ma psa tej rasy lub w typie, ale na facebooku nie ma żadnego posta, że nowy członek rodziny to york. Moda na bordery też powoli przemija i bardzo dobrze. Co prawda borderów w psim świecie jest mnóstwo, mnóstwo - niektórzy biorą świadomie, a niektórzy dla popularności, ale nie chcę się o tym rozgadywać, bo pewnie pod moim komentarzem będzie fala hejtu.
    Blogger moim zdaniem też upada... sporo osób w zeszłym roku opuściło blogowanie, tłumacząc się lub odchodząc ot tak. Natomiast ja nie mam zamiaru rezygnować z blogowania, to moja pasja. Czasem jest ciężko, ale nie poddaję się.
    Ja, szczerze mówiąc, też nie doceniałam moich psów, siebie przede wszystkim i chwil spędzonych z pupilami. Ogólnie to dosyć często narzekam, zresztą wiesz, bo piszemy często i pisze takie bardzo prywatne sprawy, których na blogu nie poruszam, bo się po prostu boję.
    I może nadal mało doceniam swoje psy, samoocenę też mam niską... ale to chyba się trochę poprawia. Jak się wkurzymy na psa i mamy ochotę go udusić (nie ma co ukrywać - każdy tak miał), to wystarczy pomyśleć, że za kilka/kilkanaście lat naszego przyjaciela może już nie być. Od razu nam przejdzie ;).
    Post idealny. Z pewnością będę do niego wracać!
    psi-temat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o Yorki, myślę, że na te pieski nadal jest popyt. Może nie w świecie dosłownie sportowym, ale ogólnym. W mojej miejscowości, a także miejscowościach okolicznych sporo osób te pieski posiada i planuje posiadać. Wciąż ludzie dopuszczają swoje suczki aby mieć pieniądze ze szczeniąt (w moich okolicach wciąż nieustannie pojawiają się ogłoszenia o kupnie/sprzedaży szczeniąt tej rasy).
      Co do blogera. Działa to na zasadzie wymiany - jedni odchodzą, inni przychodzą, ale myślę, że ten wirtualny psi światek w aktualnych czasach jest o wiele "szerszy", niż kilka lat temu. Dodam, że wiele osób przeniosło się na inne domeny, bo zwyczajnie blogger im nie odpowiadał, co oznacza, że oni nadal w tym światku istnieją (chodzi o wszelkiego rodzaju blogi, nie tylko te na bloggerze).

      Dodam również, że sama nie faworyzuję tu żadnej rasy, które wzięłam za przykład popularności. Faktem jest, że psy tych ras odegrały sporą rolę w tej kwestii i dlatego je wymieniłam. W moim domu natomiast od zawsze mieszkały kundelki, bądź pieski w typie rasy i nigdy nie uważałam za lepszego jednego od drugiego.
      Co do Twojego komentarza poniżej: uważam, że moda na konkretne psy zawsze będzie, w mniejszym lub większym stopniu, wprowadzona/zapoczątkowana nieświadomie. Bez względu na to jaki osiągnie rezultat. Ale tak jest od zawsze. Psy, i koty też, od zawsze odgrywały istotną rolę w życiu człowieka i są historie o psach, które były hodowane jedynie przez zamożne rodziny, inne były czczone ze względu na panującą religię/stosunek do życia w danym rejonie itd. Nawet kiedy człowiek dążył do stworzenia konkretnej rasy o konkretnych cechach - dążył do tego w konkretnym celu (pies tropiący, polujący, do sportu, bieg itd...), a nie zapominajmy - te cele zawsze mogą okazać się popularnymi w każdej chwili.

      Usuń
  2. A, i jeszcze pragnę dodać - po zdaniu ,,Moda na bordery też powoli przemija i bardzo dobrze." zapomniałam wstawić jeszcze jednego zdania: ,,Moda na żadna rasę nie jest dobra." To tak, aby nie było spiny, że mam coś do borderów :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękny post, trafił do mnie naprawdę mocno. Niestety ja chyba ominąłem to największe rozwijanie się blogów. Byłem aktywny w 2013, kiedy mój psi świat był tak naprawdę połączony ze światem dzieciaka, bo czym było to trzynaście lat? Właściwie niczym i teraz, kiedy czytam głupoty, które pisałem, kiedy widzę wszystkie błędy, mam ochotę się pochlastać. Tego, o czym napisała Emilia, czyli opuszczania blogów też stety lub niestety nie widziałem i w sumie mam wrażenie, że całe bloggerowe życie odbywało się w czasie mojej przerwy "jak sobie przypomnę to napiszę".
    Właściwie sam nie wiem co chciałem przekazać tym komentarzem, coś na pewno.
    Pozdrawiamy Bel & Fleur
    Flerekmorelek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja w psi świat weszłam jakoś 3-4 lata temu. Dokładnie nie pamiętam. Ale swe pierwsze posty pisałam na photoblogu :) Potem przerzuciłam się na blogspota i tak zostało chociaż wiele razy zmieniałam adresy, usuwałam bloga aż nastała chwila i siedzimy przy jednej nazwie :)
    Moje życie z psem zaczęło się w 2011 roku. Również popełniłam masę błędów ! Dzięki wkręceniu się w psi świat dążyłam do tego żeby Szasta była podobna do tych psów co potrafią tak wiele. Zaczęłam korygować błędy które zrobiłam za jej czasów gdy była szczeniakiem. Udało się! Najpierw chciałam dorównać innym psiarzom ale każdy pies jest inny. Zaczęłam po prostu pracować z psem z przyjemności nie do tego by był najlepszy :) Ale po części udało mi się ogarnąć psa no i wiele się nauczyć do tej pory :)
    Pozdrawiam, Złoty Pies

    OdpowiedzUsuń
  5. W psi świat zaczęłam zagłębiać się nieco ponad 3-4 lata temu. Odkąd zaczęłam się tym interesować moim największym marzeniem było posiadanie psa. Według mnie nieważne ile będziemy mieli lat gdy zdecydujemy się na psa - ważne, ile wiedzy na ten temat posiadamy. Jednak nie wierzę w to, że nawet bardzo doświadczona i przygotowana na to osoba nigdy nie popełniła błędu. Ja również widzę, jakie błędy popełniłam, cały czas pracujemy nad tym, aby je zniwelować. Wielu posiadaczom psów marzy się, by ich pies od małego łapał idealnie frisbee, wygrywał zawody agility i umiał masę sztuczek, w końcu trzeba coś na psim filmie pokazać! Niejeden z nas patrzy godzinami na filmiki z "idealnymi" psami i chce by jego pupil też taki był. W rzeczywistości zapominamy o tym, że powinniśmy traktować go przede wszystkim jako kompana i przyjaciela, sporty i sztuczki - owszem, ale nie do przesady i na przymus.


    Pozdrawiamy!
    http://z-zycia-owczarka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tego samego zdania. Priorytetem w życiu z psem powinna być ta ,,symbioza" wspólnego życia: więź między właścicielem i psem, zaufanie, przyjaźń... bo tutaj najważniejsze są te najprostsze wartości. A wszelkiego rodzaju sporty powinny być jedynie dodatkiem uzupełniającym cały ten ludzko-psi świat :D

      Usuń